14.10.22

Wiosna 2022

 Nie wiem jak dla was, ale dla mnie wiosna rozpoczyna się wraz z Idami Marcowymi, po rzymsku. Wreszcie słońce nie tylko świeci, ale i przygrzewa. Może nawet jest zbyt silne dla moich wrażliwych oczu, ale po mokrej, dżdżystej zimie, przywitaliśmy ciepłe dni z uśmiechem. Udało się wyskoczyć nawet spontanicznie w góry na wolontariat - pomoc przy remoncie chatki studenckiej w Teodorówce. Kluska jest już na tyle dojrzała, że mogliśmy pojechać we troje i dziecko nie było ciężarem do pilnowania, ale kimś, kto realnie pomagał, a nie tylko się plątał pod nogami. Chociaż nie wymagaliśmy od niej wiele, to jednak nasmażyła się ze mną naleśników dla całej grupy (ponad dwadzieścia żołądków!), trochę zajęła się młodszym dzieckiem i pomagała tacie w robieniu napisu na nowy kibel. :)

Starczyło nam trochę wolnego, by wejść na parę górek i zdobyć kilka skrzynek geocaching.


Widok na Cyrgową
Wzgórze Franków
Ta weekendówka narobiła nam apetytu na Beskid Niski i postanowiliśmy pojechać w góry w wakacje. Ale i u nas na nizinach było fajnie. Wybraliśmy się kilka razy do lasu połazić i powygłupiać się. W tym roku rzadziej bywaliśmy w lesie, bo częściej jeździliśmy w różne cywilizowane miejsca spotykać się z ludźmi. Czułam przez to niedosyt zieleni. Ale odwiedziliśmy kilka znajomych miejsc, w tym tipi nad Pisią.
Opuszczone stawy rybne przerobiono na ścieżkę przyrodniczą i ostoję dzikiego ptactwa. Wreszcie je odwiedziliśmy, ale zamiast ptaków oglądaliśmy żaby. No dobra, żartowałam, ptaki też się trafiły.
Zajrzeliśmy też na chwilę do szałasu pana Mariana.

Długo czekaliśmy, aż wreszcie las się zazieleni porządnie. Wreszcie popielatość ustąpiła, nawet jaszczurki spotkaliśmy zielone (tak naprawdę to godowe ubarwienie samców zwinek).
Im bardziej nam zależało na lesie, tym mniej Klusce, więc daliśmy jej nasze kije do trekkingu, by trenowała łażenie na azymut i chyba zaskoczyło. ;)
Oczywiście zrobiliśmy wiosenne ognisko na rozpoczęcie sezonu. Kluska zaczęła się uczyć gry na ukulele.
Tak jak pisałam wcześniej, bywaliśmy też tłumnie na spotkaniach i tata Kluski nawet trochę był z tego powodu zmęczony. Dlatego na część spotkań jeździłyśmy tylko we dwie. ;)
A poza tym nuda, zwykłe zwyczajnie "życie" i byle do wakacji. Lipiec był upalny, więc zdychaliśmy w cieniu, a w sierpniu pojechaliśmy na ponad tydzień w góry, a potem jeszcze raz na początku września. Ale o tym następnym razem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz