Pierwszy postój z widokiem na budowę Parc of Poland czy coś. My wolimy pobliską gliniankę.
A na dole skarpy jest naturalna piaskownica... zresztą kto wie, czy w naszej piaskownicy piasek nie jest aby z tej żwirowni?
A w przybrzeżnym żwirku można znaleźć paleontologiczny salceson.
Bukiet z kocanek, starca, krwawnika i szczawiu.
Drogowskaz do biblioteki, znaczy jesteśmy na dobrej drodze.
Na miejscu
Kluska stwierdziła, że wyrwikółka wyglądają jak kaczuszki
Zakładamy Klusce konto i instalujemy się w kąciku dla dzieci. Tu utknęliśmy na dłużej p zabawa zabawkami, wybieranie książek i czytanie takich książeczek dla dzidziusiów na pół minuty czytania, których nawet nie opłaca się wypożyczać.
Mama Kluski: W ogóle to wyszliśmy na nadgorliwych rodziców, bo dziecko zamiast interesować się książkami, szalało z jedną zabawką (taka co raz jest autem, a raz super robotem). I my jej tylko pokazywaliśmy różne książki, czy chce czy nie i ona przytakiwała. Między innymi znalazłam Wakacje Mikołajka! I to oryginalną wersję małoksiążeczkową!
Moim zdaniem najlepsza z serii, która nam przypomniała, że mamy zagrać w minigolfa, ale o tym innym razem.
Tata Kluski: Jedziemy dalej - lavinkę z Klu na chwilę zostawiam pod muralem, a sam sprawdzam obok czy jest otwarta Izba Tradycji. Nie jest, choć teoretycznie jest w godzinach gdy powinna być... nic nowego, nam też za pierwszym razem nie udało się jej zwiedzić. No cóż, trudno może następnym razem. Chcieliśmy ją zwiedzić, bo w jednej salek są eksponaty o zapałczarni w którj pracowała wspomniana wcześniej praprababcia Kluski.Instalujemy się na kawkę i trzecie śniadanie (drugie było w żwirowni) na skwerku z niewielkim placem zabaw.
Oto wypożyczone książki - czytamy Pannę Kreseczkę.
I jemy. Dwie ulubione czynności naraz.
Zainspirowana Panną Kreseczką, Kluska narysowała w piasku Pana Rękę. A potem wyprawiła mu pogrzeb i zrobiła kurhanik z menhirem.
Wracamy przez... Kuranów! W zasadzie teraz ta wieś to parę chałup przy ekspresówce, ale przynajmniej tabliczka jest, a Klu ostatnio mówiła że chce odwiedzić Kuranów, no to odwiedziliśmy.
I w ten sposób dojechaliśmy do Radziejowic - pomnik odzyskania niepodległości.
A obok...
Postój na placu zabaw przy Powozowni, w której min. jest... biblioteka. Wiedząc, że prawdopodobnie tędy będziemy jechać, zapobiegliwie zabrałem jedną z książek z tej biblioteki do oddania i w ten sposób zaliczyliśmy trzecią bibliotekę tego dnia (każdą w innej gminie).
Jedziemy przez las, Kluska tak jak poprzednio w tym miejscu, zaczyna nam przysypiać... i tak jak poprzednio rozbudziła się przy krzaku leśnych malin. Początkowo zbieranie z doczepki, ale potem namówiłem ją żeby wysiadła, dzięki czemu mi wygodniej było jeść i zbierać. Mniam!
Dalej jedziemy czytając książkę, tym razem czytamy książeczkę z serii Kurczaki Lusaki. Przeczytanie jej zajęło Klusce 7 kilometrów.
A to nie była jakaś książka typu trzy strony na krzyż... stron było 48 i choć tekstu na każdej niezbyt dużo, to jak się przemnożyło przez ilość stron, to trochę jednak tego wychodziło. A proporcje tekstu do obrazków idealne na tym etapie do samodzielnego czytania.Okazuje się, że tym razem trafiliśmy na pierwszy tomik serii (jednej z ulubionych ostatnio), o Carmeli, mamie kurce bohaterów następnych serii kurczaków Carmelito i Carmen. (powiększenie stron ze środka - tej ksiązki i kolejnych - po kliknięciu w odpowiednią fotkę).
A to Panna Kreseczka, którą czytaliśmy we Mszczonowie, jest to komiks autorstwa Wandy Chotomskiej i Bohdana Butenko, który ukazywał się w Świerszczyku w latach 1958-59.
A we Mszczonowie wypożyczyliśmy jeszcze min. Przygody jeża spod miasta Zgierza, też Wandy Chotomskiej.
A czy Kluska zna coś Michała Rusinka? Polecam, zwłaszcza 'Jaki znak twój.'😊
OdpowiedzUsuńNie pamiętam wszystkich autorów, ale możliwe, że coś się przewinęło.
UsuńFantastyczna wyprawa. Uwielbiam rodziców, którzy organizują swoim dzieciom takie badawcze wyprawy. Super. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://furtka11.blogspot.com/