Znowu urosła, chyba z centymetr w kilka tygodni. To będzie ten sławny skok rozwojowy po wyrżnięciu się górnych jedynek. Znowu jej wypadł jakiś mleczak, już nie nadążam, który i gdzie, bo nowe zęby są szersze i rosną jakoś inaczej niż poprzednie.
Dziwna fruzyra na zdjęciach to afrykańskie warkoczyki. Będą tak
długo, jak się da. Szczęście, że małej nie trzeba myć często włosów, to trochę je ponosi.
Ledwo wróciła, a załapała się na coroczne kiermaszowe warsztaty bombkowe.
A i jeszcze jeździ rowerem, czasem własnym, a czasem w foteliku z tatusiem. Ja jeszcze się nie wyrywam, ale ręka już lepiej, nie potrzebuję ortezy.
Na placu zrobili już ozdoby, byłyśmy, zwiedzałyśmy. Aż się zachciało własnej choinki, to ją przytargałam z piwnicy i pomału ubieramy.
Charakterek się pannie klaruje, że tak powiem. Nadal potrafi skoro świt zrobić cyrk o niepasujące do sukienki skarpety, nadal budzi się nieprzytomna i nadal na wszystkich warczy. Cierpliwie znosimy, bo później jest do rany przyłóż, tylko z rana gryzie. ;)
A co z twoją ręką? coś chyba przegapiłam.
OdpowiedzUsuńZłamana łopatka i chyba pęknięcie w kości ramienia (lekarz przegapił). Orteza miesiąc, teraz już mogę bez, ale na rowerze jeszcze się boję, bo ręka słaba i jeszcze pobolewa przy większym wysiłku.
Usuń