Po drodze szukamy kapslowego multaka, bo niezależnie od nauki bawimy się w geocaching. Pierwszy etap znajdujemy na asfalcie, a potem udajemy się na kordy finału. Wpis do logbooka, wybór certyfikatu, wymiana fantów i dalej w drogę.
Jesteśmy na miejscu. Grodzisko może nie jest okazałe, ale za to bardzo dobrze widoczne w terenie i z dala od ruchliwych szos. Idealne na piknik historyczny.
Zaczynamy od poszukiwań skrzynki geocache (też tu jest) oraz drugiego śniadania z menażki.
Kluska wiedząc, że odwiedzimy siedzibę książąt postanawia kategorycznie, że będzie ubrana jak dama. Toteż chodzi po grodzisku z właściwym damom wdziękiem i godnością. A my przy okazji tłumaczymy, że są to ziemne pozostałości grodu z czasów pierwszego władcy Mieszka I oraz jego późniejszych krewnych i następców. Tłumaczymy, jak się nazywał pierwszy król polski i co oznacza przydomek "Chrobry". Dodatkowo trafiła się lekcja geografii, kiedy tata tłumaczy co to są województwa, powiaty oraz gminy. Liczymy województwa i sprawdzamy, w których gminach byliśmy z Kluską na rowerze.
Wreszcie oglądamy dokładnie grodzisko i sprawdzamy, że jedna część jest wyższa. To najstarsza część, którą zbudowano na miejscu osady, która trwała tu jeszcze w czasach kultury łużyckiej. Zatem ludzie mieszkali w tej okolicy od tysięcy lat. Pierwsze ślady osadnictwa datuje się na późną epokę brązu. Są też ślady z IV wieku, są z VIII. Oznacza to ciągłość zasiedlenia. Książęta i królowie się zmieniali, ludzie mieszkali tu cały czas i mieszkają do dziś, choć główna osada opuściła swe korzenie i przesunęła się na południe, jednak pozostawiła sobie nazwę grodu czyli Grodzisk Mazowiecki.
Lokalne Maksimum zdobyte!
Dzięki tablicom obok grodziska dowiadujemy się lokalizacji osad sprzed wieków (dziś zaorane pola) i więcej o samych Słowianach. Jak się ubierali, jakich narzędzi używali, jak się odżywiali. Kluska zakochała się w krajce i zażądała zakupu urządzenia do jej zrobienia czyli "bardka".
Przy okazji szukania skrzynki wymieniłam pojemnik na nowy, bo stary się już zestarzał i dorzuciłam nowe fanty, dzięki czemu Kluska mogła sobie coś wybrać z dotychczasowych. Wybrała białego konika i narwała mu trawy. Kiedy Kluska zwiedzała z nami grodzisko, konik pasł się na kłodach rozrzuconych dokoła.
Cień konika też został nakarmiony.
Po zwiedzeniu grodziska podskoczyliśmy na skwer ze ścieżką przyrodniczą, siłownią i amfiteatrem, który powstał tu niedawno. Mało kto o nim wie, więc chwalimy. Kluska uwielbia ścieżki przyrodnicze w takiej formie (zagadkowej) i spędziliśmy na niej sporo czasu. Na koniec Kluska wymyśliła występ sceniczny, to znaczy kino. Mogliśmy wybrać tytuł, pod warunkiem, że będą to "Piratki z Karaibów". ;)
Podziwialiśmy też Babie Lato.
Na koniec podjechaliśmy jeszcze do muralu o tematyce słowiańskiej i zrobiliśmy Klusce zdjęcie z kurami. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz