Długi weekend - rzecz święta, nam się trafił nawet pięciodniowy, bo babcia zgodziła się zostać dwa dni z Kluską sama (tj. we wtorek i poniedziałek, wcześniej też była z Kluską, ale do pomocy miała wujka). W czwartek wieczór Kluskę odstawiliśmy na dworzec, a sami wróciliśmy się pakować do wyjazdu rowerowego na Podlasie. To może mniej znane, bo w rejonie Łukowa, Międzyrzeca Podlaskiego, Terespola, by później podjechać w nieco bardziej turystyczny rejon Janowa Podlaskiego i Czeremchy. Nie jechaliśmy do Góry Grabarki, bo już tam kiedyś byliśmy, ale krążyliśmy po okolicy.
Relację można poczytać u mnie na blogu rowerowym (Dzień 1, 2, 3, 4, 5), relacja taty Kluski się jeszcze pisze, podlinkuję później.
Kluska zaś balowała w Warszawie. Była w Łazienkach, była w Muzeum Wojska Polskiego i przy Schodach Odeskich w Parku Rydza-Śmigłego na Powiślu. Sądząc ze zdjęć, wszędzie się jej podobało.
Kierunek na Czeremchę jest nadal w remoncie, więc trzeba się przesiadać w Siedlcach i tu niestety kawałek podjechać do pobliskiej stacji (parę kilometrów). Niestety bus nie zabiera rowerów. Do samych Siedlec jednak można dostać się bez problemu. Pamiętajcie, że dzieci do 4 roku życia w Kolejach Mazowieckich jeżdżą za darmo, a opiekunowie po wykupieniu biletu rodzinnego przyjemne zniżki. W weekendy działa też tzw. bilet wycieczkowy, jeśli kupi się powrotny, to jest nawet 1/3 tańszy.
Nas cała wyprawa kolejowa tam, czyli Żyrardów-Warszawa-Siedlce-Łuków kosztowała 50zł za dwie osoby, a powrót Czeremcha-Siedlce-Warszawa-Żyrardów ok.75zł. Plus to, co wydaliśmy na miejscu, na wodę i żarcie. W sumie wyjazd zamknął się w sumie kilkuset złotych, więc nie najgorzej. Nocowaliśmy w namiocie, pod chmurką, w leśnych zagajnikach niedaleko od drogi. Może w tym roku wreszcie odważymy się gdzieś zanocować z Kluską, niech no tylko noce dobiją na stałe do 10 stopni Celsjusza. Teraz były chłodniejsze i trochę zmarzłam.
@pociąg do Łukowa - pociąg fajny, ale jest w godzinie która normalnie słabo pasuje do wyjazdów weekendowych - o 16:11. Poza tym nie jeździ w weekendy, my się załapaliśmy, bo był piątek mimo że święto.
OdpowiedzUsuń@Czeremcha - jest też InterRegio który leci z Wschodniej do Białowieży i on Siedlcach po prostu jedzie na Łuków, a potem zmienia kierunek jazdy i zawraca na Czeremchę, więc nie trzeba się przesiadać (ale tylko w piątek i z powrotem w niedzielę)
@bilet wycieczkowy - nie weekendowy, bo to może być zupełnie inny bilet w którejś spółce... nieistotne czy powrotny, bo w tej chwili zniżka jest stałą czy jedzie się na bilecie w jedną stronę, czy powrotnym Ale jak się jedzie z dzieckiem, to i tak lepiej na rodzinnym.
Fajny wypad. Ja na razie usilnie pracuję nad moim maluchem, żeby łagodnie przyzwyczaić go do nieobecności mamy. Teraz wytrzymuje już bez konfliktów 5 godzin :) A spanie pod chmurką i w namiocie źle mi się kojarzy. Zawsze jak jechałam pod namiot to bez żadnych zapowiedzi lało wtedy najmocniej w ciągu całego roku. Ale nie zmienia to faktu, że chciałabym jeszcze zaliczyć kilka takich wypadów.
OdpowiedzUsuńJa nie wiedziałam, że ty masz takiego fajnego bloga rowerowego... Jak nic powinnaś tu zrobić linkowanie do wszystkich miejsc które prowadzisz. Tak się zastanawiam, nad tym Waszym nocowaniem w namiocie. Ale że to w miejscach wydzielonych w lesie są takie miejsca namiotowe? Pytam, bo jestem raczej strachliwa, a las nocą zawsze mnie przerażał:D
OdpowiedzUsuńNie, luzem w lesie :) Biwakowanie w lasach jest zabronione, ale nie grozi za to mandat (tylko za śmiecenie lub palenie ognisk). Przyjeżdżamy o zmierzchu, uciekamy raniutko, nie ma po nas śladu poza malutkim skrawkiem przygniecionej ziemi (tyle co by łoś śpiący zajął).
UsuńJa nie o legalności tego procederu, ale o odwadze. Ja bym padła przy pierwszym szeleście:-p
UsuńA ty myślisz, że ja się nie boję? Po prostu staram się o tym nie myśleć. Poza tym zwierzęta na ogół uciekają od ludzi, nie lubią ich zapachu. Niemniej kiedyś zdarzyła mi się przygoda, gdy namiot zaatakował mały zwierz. Chyba niechcący rozbiliśmy się na jego legowisku. Jakiś mały lis albo dziki pies, w każdym razie skoczył na namiot, odbił się od niego jak od trampoliny, a potem słuchał muzyki z mojej komórki przez kilka minut, tak się przeraziłam. To w sumie nic, jak Tomi kiedyś obudził się z powodu chrumkania wokół namiotu, bo dziki sobie łaziły. Albo jak mu galopujący koń omal kopytem w głowę nie trafił, bo się rozbił na drodze. Bywa i tak ;)
Usuń