Zresztą który tort czy jakie przejęcie przebiłoby pięć dni w podparyskim Disneylandzie? Spotkanie z Myszką Miki, parada z Elsą, pukanie do drzwi do dziecięcego świata od strony potworów i bliższy kontakt z "Majkiem"? Co dziecku po kilku świeczkach, gdy pływa na basenie z ogromnym statkiem pirackim? Albo milion innych atrakcji, których nawet nie ma co opisywać, bo są z gatunku tych, które trzeba samemu przeżyć? Ale za rok, to już się na pewno wezmę i jakiś tort zrobię. ;)
Dorasta mi dziecko. Niby to tylko trzy lata, ale sporo zmian widzę w jej zachowaniu. Są autorytety. Autorytety są ważne. Ważne jest, że są dziewczynki - piraci i że noszą kucyki (pirat Jake), ważna jest Pippi z warkoczykami, ważne jest posiadanie pirackiego kapelusza i butów z myszką Minnie. No chyba że są pirackie, to wtedy myszka niepotrzebna. Co Kluska widzi pirackiego w seledynowym kapeluszu z wściekle różową obwódką - nie mam pojęcia, ale niewątpliwie jest piracki. Tak i prawie czarne sandałki z żółtymi dodatkami. Poza tym nie wiem czy wiecie, ale strażacy też są piratami. I ich samochód robi "ijo ijo". Dziecko się bawi w strażaków jeżdżąc po domu rowerkiem biegowym. Ubaw po pachy :)
Dorastanie to także samodzielne decyzje. Oj, jak Kluska o wszystkim decyduje. Którym widelcem co zje. W co się ubierze. Kiedy wróci z placu zabaw. A spróbuj mieć inne zdanie, to odwróci się na pięcie i w długą. My z tatą Kluski o tym wiemy i nie spuszczamy jej z oka na sekundę. Ale babcia i wujek trochę nie nadążają. Kluska za szybko biega po prostu. Dwa razy im zwiała. Raz tak dobrze, że ochrona musiała jej szukać. Przydało się dziwne ubranie, łatwiej było szukać małego "pirata" niż trzydziestej księżniczki Elsy. Chociaż próba zakupu modnej kiecki była, a jużci, ale na szczęście inne rzeczy okazały się ciekawsze.
Trochę jej zazdroszczę ;)
A poniżej mały pokaz, jak Klusce fajnie w pirackich kucykach.
Wspaniały prezent na urodziny! W tym Eurodisneylandzie byłam mając 14 lat,czyli na maksa dawno,ale pamiętam dokładnie jakie wrażenie wywarło na mnie owe miejsce ;)
OdpowiedzUsuńKiedy go otworzyli byłam już w liceum, biedne czasy, poza zasięgiem jakimkolwiek, zresztą wtedy byłam już chyba za stara na lunaparki. Ale na statki pirackie na pewno nie, to się lubi całe życie. ;)
UsuńA ja zazdroszczę Klusce babci:) Serio, ja sie staram, ale mam tyle ograniczeń przeróżnych, do głupiej windy nie wejde, co dopiero do samolotu;(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam urodzinowo, cóż że bez tortu, Disneyland naprawde więcej wart:)
Babcia niczego się nie boi, to fakt. Ale też chodzi na specjalne zajęcia na siłowni poprawiające koordynację ruchów i równowagę. Przy Klusce trzeba być w formie, inaczej bieda. ;)
UsuńOj takie urodziny jakie jej babcia sprawiła więcej warte dla dziecka niż mamusiny tort :) Dobry pomysł na przyszłość, sama pomyślę, czy nie pożyczyć pomysłu i choćby do Legolandu nie zabrać kiedyś wnuka.
OdpowiedzUsuńOjej ja nieco starsza od Twojej damy jestem, ale takie wakacje.....no po prostu zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńNo i też może wtedy nawet nie być tortu, niech stracę! :)))