1.7.13

11 miesięcy

Miałam zrobić post podsumowujący 30 czerwca, bo różne rodzinne problemy z terminami wyjazdów sie ponakładały i mieliśmy nie jechać na bazę. Szykował się weekend w domu. Ale w ostatniej chwili okazało się, że babcia jednak zdąży wrócić i miałam na pakowanie kilka godzin. Zapomniałam tylko czołówki i leków na alergię. No i wybyliśmy rozstawiać bazę namiotową w Regetowie (Beskid Niski), którą serdecznie polecam, zwłaszcza rodzicom z biegającymi dziećmi, nudzić się tam nie sposób. No i po wpisie, musiałam go wydziubdziać po powrocie.

Jedenasty miesiąc Kluski to przede wszystkim doskonalenie umiejętności wspinania się na wszystko. Poza tym mała coraz częściej się przytula. Do nas, do pluszaków, do drewnianych klocków... tak okazuje pozytywne uczucia... albo że chce jej się spać.

To drugi temat. Pod koniec miesiąca, gdy byliśmy z nią sami, w związku z czym głównie ja ją usypiałam - odmówiła spania w spacerówce. I siedzenia. No to musiałam ją uśpić na rękach. Też nie chciała. No to ją posadziłam na fotelu obok siebie i zaczęłam głaskać to po głowie, to po plecach, gdy się odwracała tyłem i stawała opierając się o fotel. To wstawała, to siadała, wreszcie usiadła na dobre bawiąc się pieluszką. Dalej ją głaskałam a ona bawiła się, bawiła i wreszcie sama usnęła. Bez noszenia! Bez bujania! Tak po prostu. Miało to związek z przejściem  na jedną, góra dwie drzemki dziennie. Za to dwugodzinne. Mój kręgosłup odetchnął z ulgą.

Kiedy dotarło do mnie, że przyzwyczaiłam ją do usypiania podczas noszenia i w związku z tym będzie problem, doszłam do wniosku, że to nie potrwa przecież wiecznie. Wszelkie próby odzwyczajenia były traktowane z wielkim oburzeniem, więc odpuściliśmy. Najwyraźniej po czasie mała sama doszła do wniosku, że wygodniej jest usypiać przytulając się do kogoś. No i dobrze!

E! Barman! Gdzie to żarcie?!?

Trzecia sprawa to samodzielne jedzenie. Nareszcie mała zaskoczyła z gryzieniem, żuciem i połykaniem bez krztuszenia, więc nie mamy oporów w odwiedzaniu restauracji. Jedenastomiesięcznicę Kluska wybalowała w weekend najpierw za barem (nie chciała zejść), a potem w krzesełku jedząc obiadek. Barman był zachwycony! Ale głos oddaję autorowi zdjęć, wujkowi Pawłowi.

Myślicie, że nie widzę tego talerza!?!

Wujek Paweł: W sobotę udaliśmy się z Kluską do restauracji. Najbardziej wprawdzie podobał jej się barman i bar z alkoholami, ale w końcu udało się ją usadzić przy stole i trzeba przyznać, że zachowywała się całkiem przyzwoicie.
Następnego dnia byliśmy na koncercie muzyki klasycznej ale niestety nie zabrałem telefonu i nie mam zdjęć.

Niestety w domu już nie ma takiej kultury jak w restauracji. Jest branie żarcia pełnymi garściami i łapczywe pożeranie.



No! Nareszcie dokładka!

Dziecko coraz starsze, więc obawiałam się czy nie zacznie się nam objawiać lęk separacyjny. Ale nie było źle. W piątek wieczór, kiedy jechaliśmy z tatą Kluski w góry, Kluska tylko wędrowała do mojego pokoju. Bardziej do Lovelka (tato! A spacer?!?) niż szukając mnie. Ale jednak zachwycona nagłym opustoszeniem mieszkania nie była. W sobotę i niedzielę miała tyle atrakcji, że nie wyglądała na smutną. W poniedziałek znalazła mnie budzącą się w łóżku i była zachwycona. Żadnego obrażania, fochów i tak dalej. Kochane dziecko :)

W domu już nie muszę jeść jak dama ;)

Co do statystyczek, rośnie i tyje powoli. Urosła nie więcej niż centymetr czyli ma jakieś 75 cm z groszami (ciężko ją zmierzyć, bo się rusza), waży około 10 kg. Wcześniej wyrosła ponad normę, więc się nie stresuję tym zahamowaniem, w końcu potroiła wagę urodzeniową. Prędzej zastanawia mnie całkowity brak rozwoju mowy. Tylko ma-ma (daj jeść i mama) oraz ba-ba (bawmy się!). I to by było na tyle, poza tym różne dziwne dźwięki gardłowo - piskliwe na przemian. Z drugiej strony teraz intensywnie uczy się poruszać i łączyć klocki Duplo, bo rozłączać już się nauczyła. Kto by miał czas na co innego!

Przybywa też jej włosów, którym kibicuję by ciemniały. Jednak cały czas uparcie trzymają się ciemnego blondu. Oczy ma swoje to włosy też będzie mieć swojego koloru. Grunt by rozumu w porę nie zabrakło ;)

10 komentarzy:

  1. Oo naleśniki wymiatają!Ona taka malutka, czy one takie wielkie?Mniam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ona malutka i one wielkie ;) Najpierw wyżerała ciemne plamki, potem resztę. Resztki z dziurami dożarłam po niej po powrocie z gór, gdy mała już smacznie spała.

      Usuń
  2. Pamiętam, że czytałam gdzieś, że u dzieci nie może wszystko rozwijać się na raz :) Jeśli na przykład zaczyna chodzić, to w tym czasie nauka mówienia idzie na bok-coś na tej zasadzie :) A opis wujka Pawła-świetna sprawa. My uczymy się gryźć chleb i biszkopty, nie są to wielkie ilości, ale oswajamy się przynajmniej z inną konsystencją niż papki. A wyjazd w góry-oj zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to było rozbijanie bazy, zmywanie kopy garów w strumieniu (w tym godzinę w rzęsistym deszczu), noszenie i wożenie drewna na taczkach, rozbijanie namiotów bazowych, nakładanie pokrowców na materace do nich, koszenie trawy, sporo było tego. Ale 10 osób z pomocą gościa i "Klubiku Karpackiego" dało radę :)

      Usuń
    2. Hmm, no to jednak inny wyjazd w góry mi się marzy, owszem, zmęczyć się i spocić ale włażąc gdzieś wysoko :)

      Usuń
    3. Taki "prawdziwy" mamy w planach dopiero :)

      Usuń
  3. Słodziutka i nie ważne czy jasny blond włoski czy czarnulka jest urocza:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. No to lada moment i będzie roczek!
    Z mową nie ma co się przejmować, to sprawa absolutnie indywidualna, jak zreszta cały rozwój dziecka, choć oczywiście 'normy' sa punktem odniesienia.
    Trzymamy kciuki za ciemny kolor włosów;))

    OdpowiedzUsuń
  5. wiem coś o noszeniu....mało tego...gorzej:) Michałek lubi chodzić prowadzony przeze mnie ale dośc zechodzi... czasem stanie, schyli sie.. i tak zostanie:) bo mu sie tak podoba:) wyobraź se co czuje moje ręce i kręgosłup:)

    Klusia rośnie naałą buntownicę:))) juzi sie to podoba takie charakerko świetnie daja rade w zyciu... nie chce cie wystraszyć... :P jak juz sie tak buntuje... jako dorosła kobieta ...moze być taka jak ja:P:P

    włosków rzeczywiscie prybyło i to sporo:)

    co do preferencji kolorystyczxnych to mam identycznie jak ty. Michałek choć nadal jest łysi "zapowada sie na" ślicznego blondaska. Tomuś w jego wieku też tak miał....był blonsaskiem potem włosy zaczeły ciemnieć. ale akurat to chłopaki i marzyłam o chłopaczkach blondaskach..... ale będąc w ciązy i nie zająć ich płci...marzyłam że gdyby była córka.... BY BROŃ BOZE NIE BYŁA BLONDYNKĄ;) z tego samego powodu;) rozumu przybędzie.. z każdym kolejnym mieisącem, doświadczeniem umiejętnością gdyb będzie miała 3 latka będziesz marzyć by choć na chwilę zamilkła;)...a poza tym nie matro się ma dobre geny;) co jak co rozumu nie braknie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buntownica i element wywrotowy to ona jest po obojgu rodziców. Obawiam się, że mogło się skumulować ;)

      Usuń